Translate

15.08.2018

NORWEGIA 2018

Kolejny wyjazd do Norwegii, już trzeci. Bardziej kameralny i spokojny. Chcemy zobaczyć miejsca, które ja już widziałem, a pozostali uczestnicy wyprawy nie, gdyż jadą do Norwegii po raz pierwszy.




Wyjazd z Szydłowa – Polskiego Carcassone w godzinach wieczornych i nocleg za Katowicami. Kolejnego dnia przejeżdżamy przez Niemcy, by dotrzeć na safari w Danii. I tu pierwsza tragiczna niespodzianka, gdyż sześć godzin stoimy w korku na autostradzie niemieckiej. Wypadek śmiertelny, korytarz życia pięknie utworzony przez wszystkie pojazdy i... strasznie powolna praca służb niemieckich. Nie udaje nam się wjechać do Danii, zatrzymujemy się na nocleg blisko granicy.

Kolejnego dnia, po zatankowaniu kampera, wyjeżdżamy w kierunku Danii i około godz. 11.00 wjeżdżamy na teren ZOO-Safari Givskud (koszt biletu 180 DKK, około 110 zł/os). Zatrzymujemy się na pierwszym parkingu i idziemy karmić wielbłądy i wilki. Przy okazji fotografujemy słonie, bawoły, antylopy... Następnie wsiadamy w kampera i objeżdżamy kolejne sektory. Część zwierząt, łącznie z lwami, możemy podziwiać przez okna kampera, część odwiedzamy pieszo korzystając z kilku parkingów.

Obrazek

Na terenie ZOO-Safari są też sklepy, toalety i punkty gastronomiczne. Teren można zwiedzać i objeżdżać wielokrotnie, aż do zamknięcia. Praktycznie spędzamy tam cały dzień, a popołudniu udajemy się do Hirtshals, gdzie blisko terminalu znajdujemy miejsce na nocleg. Za nami już około 1500 km.

Prom z Hirtshals do Lagesund wypłynął o 9.00 i po 4,5 h rejsu wjeżdżamy na norweską ziemię kierując się do pięknego miasteczka portowego Risor, gdzie odbywa się właśnie Festiwal Drewnianych Statków. Podziwiamy mniejsze i większe jednostki pływające oraz urokliwe miasteczko.

Obrazek

Następnie zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku Evje, nocując w miejscowości Bygland.
 Kolejnego dnia zaczyna padać, ale realizujemy plan jadąc do Lisebotn.

Obrazek

Tam niestety znów „korki” na wysokości ponad 1000 m n.p.m. – odbywają się międzynarodowe zawody na nartorolkach i droga jest zamknięta na kilka godzin. Planowaliśmy wejście na Kjerag (słynny kamień między skałami, zawieszony nad Lisefjord), ale jest pochmurno i mokro. Nie pozostaje nam nic innego, jak kibicować zawodnikom. Obok kilkudziesięciu zaparkowanych kamperów, dwa helikoptery co jakiś czas startujące i lądujące... Po zawodach zjeżdżamy dwudziestomasiedmioma serpentynami do Lisebotn, ale nie płyniemy promem, tylko wracamy na południe, podziwiając wodospad Dangefoss i nocując niedaleko miejscowości Sira.

Po śniadaniu jedziemy do Stavanger, gdzie podziwiamy wspaniały i ogromny statek wycieczkowy zacumowany w porcie i zwiedzamy starą część miasta. Stamtąd kierujemy się do Forsand, a następnie na półkę skalną Preikestolen. Niestety wszystko jest we mgle, wilgoć i pochmurne niebo zmusza nas do rezygnacji z wejścia. Jak do tej pory pogoda nas nie rozpieszcza, choć jak na Norwegię nie jest źle. Szukamy noclegu i idziemy spać.

Z Sand do Oddy jedziemy piękną, widokową trasą podziwiając między innymi wodospady Langfoss i Latefossen. Nocleg w okolicach Oddy. Zaczyna się robić pogodnie i tak już zostaje do końca wyprawy, z czego bardzo się cieszymy.

Obrazek

Obrazek

Kolejnego dnia jedziemy do Voss, podziwiamy wodospad Tvindefoss i wjeżdżamy na Śnieżną Drogę.

Obrazek

Niestety wysokie temperatury w Norwegii w minionych tygodniach sprawiają, że na Śnieżnej Drodze śniegu nie ma, ale za to podziwiamy jęzor lodowca Boyabreen przy drodze nr 5.

Obrazek

Po krótkim postoju jedziemy na drogę nr 60 w kierunku Stryn i nocujemy w Olden, by kolejnego dnia dotrzeć na Drogę Atlantycką, którą podziwiamy wieczorem i rano, nocując przy niej.

Obrazek

Obrazek


Rankiem jedziemy jeszcze bardziej na północ, aż do latarni Langoya, a potem Tunelem Atlantyckim (płatnym) do Kristiansund. Stamtąd kierujemy się na wschód drogą 62 do Eidsvag, by potem drogą 660, wzdłuż Langfiorden dotrzeć do Aldansnes.

Obrazek

Wjeżdżamy na Drogę Trolli, podziwiając piękne serpentyny z platform widokowych nad wodospadem, a następnie Drogą Orłów zjeżdżamy do Geiranger. Nocleg w górach na wysokości 900 m n.p.m.

Obrazek

Następne dni też obfitują w szereg atrakcji: kilka tuneli kilkukilometrowych i wodospadów jadąc drogą Geirangervegen w kierunku Grotli, by następnie skręcić w malowniczą drogę nr 15.

Obrazek

W Lom skręcamy na drogę 55, na której między innymi widzimy fermę reniferów, a później przy drodze łosie dziwnie patrzące na zatrzymującego się żółtego kampera. Obejrzały sobie nas i poszły w las...
Niestety deszcz zmusił nas do noclegu. Nie chcieliśmy tracić wspaniałych widoków. Na szczęście rankiem budzi nas piękne słońce i możemy kontynuować zwiedzanie.

Obrazek

Obrazek

Kolejne trasy widokowe z pięknymi panoramami fiordów, wodospadami i tunelami, aż do... najbardziej depresyjnego norweskiego miasteczka Rjukan, gdzie przez większość dni w roku nie dochodzi słońce. W 2013 roku zrealizowano projekt budowy na wzgórzu, nad miastem, luster sterowanych komputerowo, które odbijają promienie słońca i kierują je na miasto. Tam też znajduje się ogromna elektrownia wodna oraz potężne zakłady chemiczne.

Opuszczamy „smutne miasto” i kierujemy się do Lagesund wybierając jak najbardziej malownicze drogi. Chcemy nacieszyć się widokami Norwegii, tej znanej z materiałów reklamowych i tej nieznanej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Lagesund jesteśmy popołudniu, a prom za 24 godziny, więc znalazłszy parking, przy boisku sportowym idziemy nad morze. Tu niespodzianka – pięknie przygotowany teren rekreacyjny z mostkami na przybrzeżnych skałkach, boiskiem do siatkówki, parkingiem, ławeczkami i miejscami do biwakowania. Jesteśmy zauroczeni i idziemy tam też rano z aparatami fotograficznymi. Jest pięknie, słonecznie i ciepło. Tak żegna nas Norwegia. Powrót promem i wieczorem zjeżdżamy w Danii, gdzie tankujemy kampera i dojeżdżamy w nocy na parking w Niemczech, przy Realu. Tam tankowanie, ostatnie zakupy i powrót do domu.

Ogółem zrobiliśmy 6340 km w ciągu 17 dni, z czego w Norwegii 3340km (13 dni). Koszt całkowity wyprawy to ok. 6000 zł. W Norwegii płaciliśmy tylko za paliwo, promy i opłaty drogowe. Całość wyżywienia mieliśmy przygotowane w Polsce. Wrażenia jak zwykle niesamowite począwszy od pięknych widoków na góry i fiordy, poprzez wodospady, śnieg i lodowce, zwierzęta, aż po różnice w pogodzie, czy miejsca, gdzie na sam widok samotnych, czy daleko od siebie rozrzuconych domów, człowiek dostaje depresji. Ale także po raz kolejny przekonaliśmy się, że jest to kraj, który stawia na karawaning: miejsca postojowe, widokowe, miejsca do serwisowania kampera są bardzo często. Dobre oznaczenia ciekawych miejsc, dróg widokowych, miejsc parkingowych.

Po raz kolejny polecam ten kraj wszystkim miłośnikom karawaningu. Tam naprawdę karawaning może być prawdziwym karawaningiem, z noclegami na dziko i cudownymi widokami rano za oknem, trudnymi drogami, wzajemnym szacunkiem i ustępowaniem sobie na wąskich drogach, życzliwymi pozdrowieniami zza szyby kampera.

Czy po raz kolejny pojechałbym do Norwegii? Zdecydowanie tak i to nie raz. Może kiedyś uda się zrealizować wyprawę zimową, by zobaczyć zorzę polarną... Kto wie. Do zobaczenia na trasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz