Translate

28.06.2011

RUMUNIA 2011

Nadszedł czas wyjazdu na wyprawę do Rumunii. Z 5-6 załóg, które się deklarowały zostałem niestety sam i kolega osobówką... No cóż, życie płata różne figle. W wyprawie biorą więc udział dwie załogi, czyli 8 osób. Mój urlop też stał pod znakiem zapytania, ale się udało. Patronat medialny nad wyprawą objął "Polski Caravaning".



Dzień 1

Przyczepa przygotowana do drogi, jedzonko spakowane (dlatego też przyczepa jeszcze podpięta pod 230V), jeszcze załoga i rzeczy osobiste. W górach możemy spotkać śnieg, a nad morzem upały.
Wyjazd dziś 22.00.



Nastąpiła mała zmiana planu, jutro chcemy dotrzeć na pierwszy kemping w Rumunii, nie zatrzymując się na razie na Węgrzech. Termy zostawiamy na zakończenie wyprawy.

Dzień 2

Po 2 godzinach snu przed granicą słowacką w Barwinku ruszyliśmy w dalszą drogę. W Słowacji zakupiliśmy winietki (7-dniowa na auto=7euro, 7-dniowa na przyczepę=7euro, miesięczna odpowiednio po 14 euro). W Słowacji (okolice Svidnika) zatrzymaliśmy przy pomniku nazywanym "kopulujące czołgi".



Dość szybko przejechaliśmy ten kraj i wjechaliśmy do następnego. Węgierska winietka 4dniowa=7,5euro na zestaw auto+przyczepa (do 3,5t). Węgry też dość szybko zostały za nami, szczególnie, że drogi tu rewelacyjne. No i stanęliśmy na granicy rumuńskiej. Tu jak za dawnych czasów: kontrola dokumentów, pytanie o to czy wieziemy jakieś osoby w przyczepie, coś o bagażniku, ale miły pan zobaczył tylko dokumenty i kazał jechać dalej... Aaa... wcześniej pytanie: Do Bułgarii? A my: Nie, do Rumunii... Karpaty, Wasze morze, Dracula. Z uśmiechem wjechaliśmy do Rumunii. Na granicy zakup winietki-miesięczna na samochód=10euro, na samochód z przyczepą 20euro. Można też kupić 7-dniowe za połowę tej ceny. Paliwo najdroższe na Węgrzech =ok.6zł/ON, w Rumunii =ok.5,30zł. Na pierwszym postoju w jakiejś, wydawało się wymarłej, wiosce zaatakowała nas gromadka cygańskich dzieci prosząc o czekoladki, bombonierkę itd. Byliśmy na to przygotowani i dzieci dostały paczkę cukierków. Niestety, dalej nie pozwalały nam w spokoju wypić kawy, a potem jeszcze przyszła ich matka prosząc o papierosy...


Szybka kawa i w drogę. Po kilkudziesięciu kilometrach już podziwialiśmy panoramę Karpat, która w połączeniu z kolorowymi polami tworzyła piękny widok.





Do celu ok.80km, a przed nami burza. Jednak powiedziałem załodze, że na kempingu będzie ładnie i zrobimy grilla. Kemping w Aurel Vlaicu duży, czysty, ogrodzony, dobrze wyposażony (sanitariaty, zlewnia, miejsce do
biesiadowania i... basen). Zostajemy tu 3 noce (dwa dni). Grill oczywiście się udał, tym bardziej, że mieliśmy jubilatkę i solenizanta. Po imprezie upragniony sen bez ograniczeń godziny wstawania.

Przejechane 900km. Średnie spalanie 9,2l/100km (box i spakowana przyczepa robi swoje).

Dzień 3

Wstaliśmy późno, czyli zgodnie z planem. Dodatkowo wyjazd opóźnił się, gdyż pisałem relację z poprzedniego dnia.  Dziś wycieczka - zamek Hunedoara. Z kempingu mamy 50km, które pokonujemy dobrą drogą. Poniżej zamku mały parking bezpłatny, przy zamku płatny. Wstęp do zamku: osoba dorosła 10 lei, zniżkowe 5 lei, fotografowanie 5 lei. A oto zamek:







Następnie w centrum obejrzeliśmy cerkiew i w pobliskiej kafejce wypiliśmy dobrą kawę za dwa leje (naprawdę wyśmienita). Przelicznik jest mniej więcej 1:1. Po drodze zobaczyliśmy z daleka błyszczące dachy pałaców Romów. Co ciekawe, Romowie mieszkają albo w ubogich domkach zrobionych z "byle czego", albo w pełnych kiczowatego przepychu pałacach. Taki pałac robi wrażenie z daleka, ale z bliska już nie.

W Strai zatrzymaliśmy się przy zamkniętej cerkwii...

przed Orastie dziwny pomnik...

i w samym mieście kilka ciekawych miejsc:



W kawiarni zjedliśmy deser lodowy (6 lei) i wróciliśmy na kemping.
Trasa 100 km.

Kemping Aurel Vlaicu:


Dzień 4

Dziś pobudka o godz. 6.00 rano naszego czasu (tu jest wtedy godz. 7.00), aby o siódmej wyjechać na Transalpinę - DN67C. Dojechaliśmy do miejscowości Sebes i skręciliśmy w prawo na słynną, pełną serpentyn drogę. Można było dość często zobaczyć taki oto pojazd...
Deszcz sprawił, że powstały małe i większe "wodospady".
 GPS wskazywał stopniowe wspinanie się do góry. Niestety im wyżej wjeżdżaliśmy, tym bardziej padało. Nagle przed nami ukazał się "plac budowy" - brak asfaltu, ogromne kałuże, zwały błota, koparka ładująca kamień na wywrotkę stojącą w poprzek...


 A jesteśmy dopiero na wysokości ok.1100 mnpm. Jadąc pierwszy zaryzykowałem przejazd i przez CB zachęciłem kolegę, by pojechał za mną. Przebrnęliśmy przez ten plac boju, jednak długo nie nacieszyliśmy się asfaltem...



Ulewny deszcz, dziury z kałużami, sterty błota zmusiły nas do zawrócenia. Górę wziął zdrowy rozsądek. Terenówką pojechałbym dalej, ale Superb i C5... Wątpliwe, czy przejechalibyśmy. A szkoda... Zawróciliśmy na wysokości ok. 1600 mnpm.

Ogólnie droga jest remontowana i tam, gdzie nawet GPS podpowiadał, że żadnej drogi nie ma - był piękny asfalt...
 Może za kilka lat będzie się dało przejechać. Wróciliśmy do Sebes, ale nic ciekawego nie było. Podjęliśmy decyzję powrotu na kemping, by zjeść obiad i nacieszyć się kąpielą w basenie.
Cena za kemping: 4 osoby dorosłe + auto + przyczepa + prąd
(basen, ciepła woda, wifi w cenie)
= 23 euro za dobę.
Jutro rano wyjazd do Carty...

Dzień 5

Dojechaliśmy do naszego kempingu w miejscowości Cirta (Carta). Bardzo fajne warunki oddadzą zdjęcia...



 
 

Po podłączeniu przyczepy i małym obiadku - wycieczka. najpierw zwiedzamy Cirtę... Ruiny jakiejś budowli - to stary kościół Cystersów, we wsi cerkiew, a w niej jesteśmy świadkami prawosławnego chrztu.



Z Cirty pojechaliśmy do Sibiu, aby zobaczyć to przepiękne miasteczko... Taaa... miasteczko! To chyba największe jak do tej pory miasto na naszej trasie. Wcześniej zakupiliśmy parę rzeczy w hipermarkecie. Ogólnie ceny podobne do naszych - drogie wyroby nabiałowe,  chleb 2,5-5 lei, tanie piwo i wino, kiełbasa na grilla najtańsza ok. 9 lei... 
Po zakupach zwiedzaliśmy stare miasto, piękną Cerkiew, Katedrę, Rynek... Zaglądaliśmy obiektywem w bramy kamienic. W drodze powrotnej pojechaliśmy do kilku małych miasteczek, tak, by nie wracać tą samą drogą.





Dzień 6

Dziś niedziela, a więc śpimy do oporu. Tym razem poranek powitał nas pięknym słońcem. W planach trasa transfogaraska (a ja do tej pory myślałem, że transfogarska) - ale i tak wiemy o co chodzi. Smaczne lekkie śniadanie z miejscowym chlebkiem, poranna kawa, pakowanie prowiantu i w drogę. Kilka kilometrów od kempingu skręt w lewo i już jesteśmy na drodze DN7C.
Po kilkunastu kilometrach wysokościomierz wznosi się coraz wyżej, by pokazać na szczycie wysokość 2036 mnpm.Po drodze piękne widoki, serpentyny, a w końcu widzimy co nas czeka - wspinaczka na  z zakrętami 180 stopni. Wydawało mi się, że najniebezpieczniejsza droga to Droga Trolli w Norwegii, ale ta trasa jest dłuższa, bardziej kręta i piękniejsza. Chyba dziś zakochałem się... w Rumunii. Karpaty są piękne...
Powrót na kemping i odpoczynek. Jutro przed nami długi odcinek, by dojechać do Mamaia nad morzem.







Koszt kempingu 50 lei za dobę za komplet.

Dzień 7

Dziś odcinek ok. 550 km z Carty do Mamaia. Dobrą drogą E68, potem trochę gorszą E81, ale kiedy stała się autostradą było OK, tylko nudno. Obwodnica Bukaresztu do przejechania, ale raczej nie w godzinach szczytu. Myśmy na szczęście przejeżdżali ok. godz. 13tej naszego czasu. Autostrada Bukareszt-Constanta dodatkowo płatna 11 lei. Za autostradą skręciliśmy w lewo i drogą szutrową przejechaliśmy ok.20km, ale dzięki temu ominęliśmy Constantę.
Camping S duży i fajny, tylko trochę życzeń co do sanitariatów. Koszt 115 lei / doba / komplet.
Zdjęcia z trasy...

Dzień 8

Najbliższe trzy dni to słodkie "nicnierobienie" na plaży w Mamaia. Na zdjęciach nasza miejscówka i pamiątka z kilkukilometrowego spaceru brzegiem morza - miniatura zamku Draculi...

A oto kilka zdjęć Campingu S w Mamaia: brama wjazdowa, recepcja, restauracja, plac zabaw dla dzieci, sanitariaty...



Dzień 9

Dziś rano wyszliśmy o 4.30, by zrobić zdjęcia wschodu słońca... Słońce chyba wzeszło, ale skutecznie zakryły je chmury. Do południa trochę padało, więc do obiadu graliśmy w przyczepie w karty, a po posiłku, kiedy się rozpogodziło kilka godzin zbieraliśmy muszle  na plaży. Można tu zdobyć niezłe okazy. Wieczorem czas na piwko w restauracji na kempingu. Jedzonko 15-30 lei, piwo Ciuc 5 lei / 0,5l.

Dzień 10

Wczoraj wstaliśmy o 4.30, by zobaczyć wschód słońca, ale zachmurzone niebo nie pozwoliło zrobić słońcu zdjęć, więc dziś powtórzyliśmy pobudkę i... opłacało się. Oto kilka fotek zrobionych skoro świt...



Później szkoda było tak słonecznego dnia, więc lekkie śniadanie, opłata kempingu, małe zakupy w Lidlu (ceny podobne do tych u nas), później opalanie się na plaży, ale skwar sprawił, że wróciliśmy pod markizę i pograliśmy w karty (chyba wolę jazdę po serpentynach i chłód górskiego powietrza od gorącej plaży). Obiadek i spacer brzegiem morza w poszukiwaniu muszli...
Jutro wyjazd do hrabiego Draculi...

A to wieczorne pożegnanie z morzem...


Dzień 11

Dzień wyjazdu z Mamaia. Wstaliśmy wcześniej niż budzik przewidywał, szybko spakowaliśmy przyczepę, śniadanie, kawa i w drogę... Zapaliłem silnik, podjechałem pod przyczepę, poczekaliśmy na odpięcie od prądu. Gdy wszystko było gotowe okazało się, że Superb ani drgnie. Na szczęście sąsiad z Mołdawii miał kable rozruchowe. Podłączyliśmy Skodę do Citroena i po 5 min samochód zapalił. Prawdopodobnie coś nie łączyło, gdyż tester akumulatora wskazywał normalne naładowanie, tym bardziej, że rano bez problemu zapaliłem i podjechałem pod hak.
Ruszyliśmy...
Rondo w Novodari
i skrót z Novodari do autostrady (w ten sposób przez przypadek nie płacimy za wjazd do Mamaia, gdyż bramki są za Campingiem S) - droga szutrowa, jak wcześniej pisałem, ale da się przejechać
Później już autostradą, a za Bukaresztem trochę w korkach 




 W Campina wjechaliśmy, by zobaczyć willę Hasedau zbudowaną w formie zamku


I piękne widoki przed Bran



Dzień 12

Dziś wycieczka "skoro świt", czyli o 8.00 rano naszego czasu (tu jest 9.00). Jedziemy do Sinaia zobaczyć Zamek Peles, a potem do Brasov. Na trasie można spotkać zupełnie nie zestresowane stado koni...
Przy trasie u podnóża zamku parking 3 leje za godzinę lub 10 lei za dzień, wjazd prawie pod zamek 10 lei za dzień - wybieramy więc drugą wersję. Zamek  i ogród przepiękny, zwiedzanie komnat z przewodnikiem, płatne od osoby: podstawowe 20 lei, + 1 piętro 50 lei, + 2 piętro 70 lei (czasowo 45min - 2,5h). 


Następnie szukaliśmy kolei gondolowej, ale dojechaliśmy chyba do nieczynnej stacji narciarskiej. Wymiana euro, tankowanie samochodów i w drogę do Brasov. Po drodze monastyr w Sinaia, potem w sąsiedniej miejscowości monastyr na tle gór i w tej samej miejscowości zamek...


Na ruchliwej i głównej trasie E60 można też było spotkać stado krów i stado owiec... W opanowaniu sytuacji pomagała policja na sygnale...

No i wreszcie po zakupach w centrum handlowym (jutro niedziela) dojechaliśmy na rynek do Brasov. Rzeczywiście stare miasto ma coś z klimatu Krakowa.




Dzień 13

Rozpocząłem dzień od sfotografowania kempingu. Ogólnie bardzo fajny kemping prowadzony przez Holendrów. Właściciel nawet zaproponował wymianę linków między CIRRUS TRAVEL a VAMPIRE CAMPING. Logo VAMPIRE jest nawet na słupkach. Koszt za komplet 26,5 euro/doba. ale dostaliśmy rabat i za trzy doby zapłaciliśmy po 25 euro. Tu bardziej opłaca się płacić w euro. Jest plac zabaw dla dzieci,  dużo miejsca "do wyboru, do koloru" na namioty, przyczepy i kampery, sanitariaty czyściutkie, a w restauracji kempingowej nawet można coś zjeść. Internet teoretycznie płatny...





Po śniadaniu i porannej sesji zdjęciowej kempingu ruszamy do Rasnov na zamek, ale po drodze widzimy reklamę jaskini, do której się udajemy najpierw... Krótkie podejście pod górkę i wchodzimy do małej jaskini, ale czego można się spodziewać po zapłaceniu 10 lei od osoby? Parking na dole bezpłatny.



Następnie jedziemy do zamku, zatrzymujemy się na wolnych miejscach przy ulicy. Parking płatny. Wyjazd wagonikiem zapiętym do ciągnika teoretycznie 3 leje od osoby (teoretycznie, gdyż nikt od nas nie pobrał tej opłaty ani przy wsiadaniu, ani przy wysiadaniu). Wejście na zamek 10 lei (studenci, dzieci - 5 lei).




Dzień 14
Postanowiliśmy zmienić plany i dziś krótki odcinek (145km) do Sighisoary. W samym mieście znaleźliśmy kemping Aquaris - rewelacja... Znajduje się on blisko centrum, więc idziemy do miasta piechotą - nawet nie odpinałem cepki od auta. W zasadzie jest to mały basen (głębokość dla dzieci 1-1,4m, główna część 2,2-2,5m) z osobnym ogrodzonym miejscem na 10 zestawów lub może 12 kamperów, obok basenu znajduje się bar-bufet, w tenisa stołowego można zagrać gratis, opłata za auto+cepka+prąd+4os+wstęp free na basen non stop = 60lei (i możemy tu zostać jutro nawet do południa). Teraz obok nas jest kamper z Francji, jeden T3 chyba miejscowy i przyjechały dwa kampery niemieckie. Jak odpocznę po obiedzie to zrobię fotki. Sanitariaty takie sobie, ale kilka gniazd 230V jest, zrzut WC jest, zmywalnia też. Obok basenu WC i prysznice. Tłoku na basenie nie ma. Od 11tej jak tu przyjechaliśmy do 14tej basen i pong-pong (jesteśmy różowi, bo temp. ponad 30stopni). Po drzemce poobiedniej idziemy zwiedzać miasto, a wieczorem może znów basen?



Naprawdę warto było zrobić dziś tylko 145 km, żeby móc odpocząć na basenie, ale przede wszystkim, by zwiedzić to cudowne miasteczko. Kemping znajduje się 50m od Katedry Świętej Trójcy, skąd mostkiem nad rzeką Tarnava Mare przechodzi się do Starego Miasta z królującą i charakterystyczną Wieżą Zegarową wznoszącą się na wysokość 64m. Uliczki Starego Miasta z kolorowymi kamienicami tworzą niesamowity klimat. Do Kościoła na Wzgórzu wchodzi się po drewniano-kamiennych schodach - budowla z XVII w.
Spacer zakończyliśmy ucztą w słynnej na całym świecie Pizzerii La Perla.







Małe podsumowanie RUMUNIA 2011 (mojej ekipy):
Liczba dni: 16
Liczba uczestników: 4
Liczba kilometrów: 3800
Średnie spalanie Superb z boxem+Knaus: 9-9,5l/100km ON
Koszt: paliwo, win SK, HU, RO, ubezpieczenie WARTA TRAVEL, zielona karta (nie sprawdzali), noclegi, jedzenie, bilety wstępu, napoje 1300zł/os = 5200zł

21 komentarzy:

  1. Szerokiej drogi!
    pzdr
    gfizyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Szerokiej i wielu pozytywnych wrażeń
    Pozdrawiam.
    Misio

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Jestem fanem waszej wyprawy ,
    bardzo mnie ciekawi i będe czytał na bieżaco
    ,gdyż za dwa tygodnie również podążam w tamtym kierunku
    Pozdrawiam
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę powodzenia.Z niecierpliwością czekam na dalszy opis.Za dwa tygodnie planuję podobny wyjazd.
    Irek

    OdpowiedzUsuń
  5. My również obserwujemy i jesteśmy pełne podziwu. Udanego urlopu bez większych problemów niż "plac budowy". Pozdrawiamy i mamy nadzieję, że na trasie wyprawy znajdzie się nasze miasteczko w którym zaserwowany może być specjał kuchni podlaskiej kiszka ziemniaczana. Udanej wyprawy.

    Towarzyszki z Zambrowa;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szerokiej i wielu pozytywnych wrażeń. Czekamy na dalsza relację.
    Pozdrawiamy
    Gemixy

    OdpowiedzUsuń
  7. Szerokiej drogi i pisz dużo. Czekamy na relację.

    Pozdrawiam

    Marek (marmur)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mariusz trzymam kciuki za dalszy ciąg tej super wyprawy. Pogoda, to nic, za to widoki piękne.Pozdrawiam Mazowszanka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piknie!
    Grzesiek!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja również obserwuję tą wyprawę i jestem pełen podziwu.
    Z niecierpliwością czekam na dalszy opis, szerokiej drogi.
    Pozdrawiam Topmirex

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech radość z podróżowania zawsze wnosi nowe wrażenia i daje nowe siły...

    OdpowiedzUsuń
  12. pozdrowionka dla czarownicy z łodzi....

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesamowita wyprawa i relacja jeszcze lepsza, co dzień po pracy pędzę do kompa poczytać co tam dalej słychać na trasie!!! pozdrawiaski asic

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo bardzo fajna wyprawa. Również jestem po podróży po Rumunii (http://www.travelpod.com/travel-blog/kupryjaniuk/6/tpod.html) i jestem zachwycona tym krajem. Polecam wszystkim.
    Jestem w szoku jakie tam są warunki na kempingach (my spaliśmy w hotelach i pensjonatach)!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawsze bałem się Rumuni. Bałem sie, że asfalt się skończy, albo że coś ukradną. Z relacji widać, że obawy są uzasadnione tylko w przypadku asfaltu. Przewodniki po Rumuni leżą w domu od kilku lat. Chyba trzeba będzie je odkurzyć:)

    Pozdrawiam
    Kajman

    OdpowiedzUsuń
  16. Nickt - wszystko pięknie i gratulujemy wyprawy tylko po co kupowałeś winietę na przyczepę w Słowacji dodatkową.. przecież nie przekraczałeś 3,5tony. prawda.- ufolz

    OdpowiedzUsuń
  17. Na forum opinie były różne i przepisy różnie tłumaczone, wolałem dla świętego spokoju kupić obie winietki, tym bardziej, że na stacji benzynowej pokazałem na zestaw, powiedziałem, że do 3,5t i pani powiedziała, że obowiązują dwie winietki, podobnie zrozumiałem zdanie jakiegoś słowackiego "dyrektora od winietek" (mój post na forum), że obowiązują dwie winietki. Koszt dzielony na 4 osoby niewielki, a po co się martwić... Pozdrawiam. Mariusz

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajnie opisany przejazd jak i zdjećia z komentarzem ,gratuluje wspaniałej wycieczki ja mam zamiar też kupić przyczepę i robić wypady na wakacje pociąga mnie też zwiedzanie zakątków świata z przyczepą pozdrawiam i życzę udanej trasy na rok 2012 może dołączę się i razem pozwiedzamy Marek .

    OdpowiedzUsuń
  19. Marku zapraszam. Już mam ze dwie załogi chętne, ale życie pokaże... Do Rumunii miały jechać 4 zestawy i osobówka, a ostatecznie pojechałem sam + osobówka. Jakby co to pisz na mail (jest na stronie). Pozdrawiam. Mariusz

    OdpowiedzUsuń
  20. Widzieliści tylko fragment RO (i to ten komercyjny) aby poznać ten kraj trzeba zobaczyć Maramuesz , Bukowinę , Dobrudżę a jeśli nad morze to nie mamai , constancja tylko VamaVeche

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja nie twierdzę, że widzieliśmy całą Rumunię ;)Ale też nie poznam Rumunii widząc tylko Maramuesz, Bukowinę, Dobrudżę i VamaVeche. Na pewno są jeszcze zakątki, gdzie wjadę tylko terenówką, są też takie, że trzeba dojść pieszo. Tak jak nie znam jeszcze całej Polski i zapewne do końca życia nie poznam, tak też nie poznam żadnego innego kraju w całości ;)

    OdpowiedzUsuń