|
Nocleg przy granicy ze Słowacją |
|
Droga przez Słowację |
|
Widoki ze słowackiej autostrady |
|
Vratnik - stąd już widać chorwackie morze |
|
Sv. Juraj - sobota, 20.20 |
|
BoXerek nad morzem |
|
Jak zwykle cudowny zachód słońca |
Dzień 3 - 1.07 - niedziela
Dziś kąpiel w morzu, obiad i o 13.00 wyjazd w góry Velebit, a następnie wybrzeżem na południe.
Wejście do parku 50kn. Wymiana waluty w miasteczku - podobnie jak na granicy 100euro = 729kn.
Teraz kawa mrożona i lody w przydrożnej restauracji z widokiem na morze :)
|
Niedzielny poranek |
|
Sv. Juraj |
|
Powrót z gór |
|
Velebit w tle |
|
Nasz środek lokomocji w 40-stopniowym słońcu |
|
Droga na południe, mrożona kawa i lody... |
Zamierzamy minąć Zadar, ale w przewodniku podają, że jednak warto zwiedzić zadarską starówkę. W zasadzie w mieście zastał nas już wieczór.
|
Zadar |
Po spacerze ulicami Zadaru na parkingu bierzemy kąpiel w BoXerku i jedziemy dalej. Udaje nam się znaleźć nocleg w centrum Pirovac przy morzu. Pusty parking, płatny od 7.00. Jest wifi, ale brak sił na uaktualnienia. Do licznika dodajemy dziś 250km.
Dzień 4 - 2.07 - poniedziałek
Sibenik...Parking przy nabrzeżu 10kn/h.
... i NP KRKA - duży, bezpłatny parking z toaletami, wejście 95kn/os - dorośli, 70kn - dzieci 7-14lat)
Wieczorem dojeżdżamy do Splitu, ciężko znaleźć parking w miarę blisko centrum, ale nie jest to niemożliwe. Udaje nam się znaleźć parking płatny 7.00-19.00 - 4kn/h. Ponieważ jesteśmy po 19tej, więc zostajemy tu do rana (N 43*30.822 E 016*26.673). Łazienka i prysznic w BoXerku bardzo się przydają. Przy temperaturach dochodzących tu w dzień do 40st nie potrzeba ogrzewania wody w kamperze.
Wieczorny spacer po mieście i sen... Ciężko się śpi, duszno... Uruchamiam w kamperze zakupiony wentylator. Całodzienne ładowanie akumulatora pokładowego owocuje zapasem prądu w nocy. Dziś przejechaliśmy 160km.
Dzień 5 - 3.07 - wtorek
Śniadanie jemy w kanionie rzeki Cetina, przy takich widokach zwykły pasztet smakuje wyśmienicie.
Około południa dojeżdżamy do Riwiery Makarskiej.
Dzisiejszy dzień kończymy w Mlini na kempingu Kate ( http://www.campingkate.com/www/ ), skąd po kąpieli, małym praniu, mrożonej kawie jedziemy busem do Dubrovnika. Zwiedzanie Starego Miasta i kolacja w jednej z wielu restauracji. Przejechana trasa 240km.
Dzień 6 - 4.07 - środa
Środa - opuszczamy Camping Kate w Mlini i jedziemy do granicy z Czarnogórą. Jeszcze tylko uzupełnienie wody, zrzut wody szarej, opróżnienie wc i w drogę...
Na granicy szybko i sprawnie - pan popatrzył na auto, w paszporty i życzył udanego wypoczynku. Za granicą spotkaliśmy kampera z rejestracja z Bydgoszczy. Wymieniliśmy parę zdań, okazało się, że tamta ekipa jedzie od razu do Albanii. My zwiedzamy Czarnogórę. Kiedyś w Czarnogórze były opłaty ekologiczne 10 i 30 euro. Zostały zlikwidowane, więc tej opłaty w tym roku już nie mamy.
Pierwszy przystanek w Herceg Novi. Żeby zatrzymać się w miarę blisko starego miasta trzeba wykupić kartę parkingową - ZONA I - 0,80 euro/h, ZONA II - 0,50 euro/h. Zwiedzamy starówkę, wieżę zegarową, cerkiew św. Michała Archanioła otoczoną czterema palmami i twierdzę Kanli kula.
|
Herceg Novi - wejście na stare miasto |
|
Wieża zegarowa |
|
Cerkiew św. Michała Archanioła |
|
Wnętrze cerkwii |
|
Widok z Twierdzy Kanli kula |
Z Herceg Novi kierujemy się wzdłóż Boty Kotorskiej zatrzymując się w widokowym miejscu, skąd widać m.in. kościół Matki Bożej Skalnej zbudowany na wyspie. Od znalezienia na rafie obrazu Matki Bożej w 1452 roku, co roku (22 lipca) rybacy wożą na wyspę kamienie stopniowo ją powiększając. Ta procesja z kamieniami nazywa się Fascinada.
|
Bota Kotorska - obiad |
|
Kościół MB Skalnej na wyspie |
Po drugiej stronie naszego miejsca postojowego rozciąga się spokojna miejscowość Perast, zniszczona bardzo podczas trzęsienia ziemi w 1979 roku. Obecnie życie toczy się przy wybrzeżu, w górnej części miasta widać zniszczenia. Należy zatrzymać się na parkingu przy wjeździe do miasteczka i dalszą część zwiedzać pieszo.
|
Perast |
|
Kto spaceruje w południe? |
|
W jednej z restauracji przy wybrzeżu |
|
Miasteczko ma swój klimat |
|
Widok z jednego "podwórka" |
Późne popołudnie... Wjeżdżamy do Kotoru, gdzie w porcie cumuje ogromny wycieczkowiec. Jest wifi, więc mogę uzupełnić relację czekając, aż temperatura trochę spadnie. Jest godz. 19.00, temp. w cieniu 32st.
|
Kotor - wycieczkowiec "Riviera" w porcie |
Trochę odpoczęliśmy, trochę przeczekaliśmy wysokie temperatury i wreszcie można wyruszyć na zwiedzanie Kotoru. Prześliczna starówka w dzień, miły polski akcent - występ zespołu "Świerszcze" z Trzemeszna, a po występie dalsze - już wieczorne - zwiedzanie. Nawet udało się wyjść na mury miejskie (w dzień wstęp płatny 3 euro/os).
|
Wycieczkowiec i luksusowe jachty w porcie |
|
Parasole... parasole... |
|
Kotor - Stare Miasto |
Polski zespół "Świerszcze" na scenie w Kotorze
Kotor nocą...
Jedziemy do Budvy, nocleg na stacji benzynowej ECO. Tankowanie: ON 1,25euro/l. Za nami 105km. Jest wifi - jest relacja.
Dzień 7 - 5.07 - czwartek
Kolejny dzień bardzo atrakcyjny. Opuszczamy na chwilę wybrzeże i jedziemy w góry. Cel - Kanion Tary. Wspinaczka na wysokość 1600mnpm nie jest dla BoXerka łatwa, ale daje radę.
|
Droga z Budvy w kierunku Żabljaka |
Po drodze widzimy drogowskaz na zabytkowy kamienny most. Wydawało się, że zabytek jest blisko, ale w zasadzie kilkadziesiąt kilometrów przejechaliśmy starą drogą. Warto było jechać malowniczą, wąską dróżką i zobaczyć most.
|
Nie zupełnie po drodze... ale warto było zobaczyć ten most |
W drodze do Monastyru Ostrog można spotkać przechodzące drogą żółwie.
Dotarliśmy wreszcie do Monasteru Ostrog. Mnisi chyba chcieli być bliżej Boga, bo do tego najsławniejszego, prawosławnego miejsca ciężko dojechać, choć po drodze minęliśmy autokar. Te jednak dojeżdżają tylko do monasteru dolnego, a wyżej pielgrzymi muszą iść pieszo lub korzystać z prywatnych busików. Samochody osobowe i BoXerek mogły dojechać na parking przy monasterze górnym. Z parkingu do samego klasztoru trzeba jeszcze wspiąć się po schodach.
|
Monaster dolny |
|
Monaster górny |
|
Warto było wjeżdżać na górę i wspinać się schodami |
|
A droga nie była łatwa |
Jesteśmy coraz wyżej w górach, temperatura spada do 19 stopni i jest... Mokro. Ale tylko przez jakiś czas w czasie jazdy. Po dotarciu do Mostu nad rzeką Tara przestaje padać. Kanion Tary jest piękny.
Wystarczy gór..., wracamy nad morze. Nocleg w Podgoricy na stacji benzynowej FEBLIVE. Jest wifi, słabe, ale zakupiona antena wzmacniająca sygnał przydaje się i tu. Etap: 390km.
|
Za miejscowością... Mokro... taki widok |
|
Most na rzece Tara, widok z restauracji MOST i dobra bałkańska kawa |
|
Tara |
|
Przepiękne widoki |
|
Kanionem nie można tylko przejechać. Trzeba się też zatrzymać |
Dzień 8 - 6.07 - piątek
Piątek... wstałem trochę wcześniej i uzupełniłem relację (GPS, ceny paliwa, długość przejechanej trasy). Dziś wracamy nad morze.
Jedziemy do Petrovac (po drodze płatny tunel - 5 euro), gdzie zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu, przy wejściu na plażę, za posterunkiem policji. Dalej wjazd też jest możliwy - parking tuż przy knajpach przy plaży = 3euro za cały dzień. Trochę się moczymy, trochę spacerujemy bulwarem. Gałka loda 0,70 euro (mniammmm).
|
Plaża w Petrovac, przy której parkujemy |
|
Mnóstwo ludzi na plaży przy bulwarze |
W drodze na południe mijamy ruiny weneckiej twierdzy Haj-Nehaj znajdującej się na szczycie góry na wysokości 225mnpm.
|
Haj-Nehaj |
Kolejny, planowany punkt wyprawy to Stari Bar - ruiny miasta u podnóża masywu Rumija, otoczone masywnymi fortyfikacjami, stanowią gratkę dla turystów (wstęp 2euro, dzieci 1euro), parking bezpłatny. Zachowały się resztki ok. 240 domów, pałaców i świątyń, wieża zegarowa, cytadela... Ciekawostkę stanowi akwedukt zbudowany przez Turków w XVIIw., składający się z 17 łuków, widoczny z murów miasta.
|
Stari Bar |
|
Wieża zegarowa pochodzi z czasów tureckich |
|
Widok z murów na budujący się w mieście meczet |
|
Widok na miasto z murów |
|
Akwedukt dostarczający do miasta wodę ze źródła odległego o 3km |
Mapa pokazująca jak kiedyś to miasto wyglądało.
Swój klimat ma także uliczka z sympatycznymi restauracjami, prowadząca do ruin.
Czas pożegnać Stari Bar i udać się na plażę na słodkie "nicnierobienie".
"Safari Beach" w Ulcinj ( N 41.90353 E 19.26627 ) rozpieszcza nas morzem, piękną pogodą, super miejscówką w cieniu drzew, wifi... Mimo, że dziś zrobiliśmy tylko 100km to nic nam się nie chce, ale relacja musi być zrobiona. Zdjęcia kempingu niebawem, jeszcze jest za gorąco. Nawet "piesek" naszych miłych sąsiadów zrobił sobie przerwę w pilnowaniu BoXerka...
No to trochę fotek z campingu
Andreas (zarządca campingu) zapytał nas, ile dni zostajemy. powiedzieliśmy, że tylko do jutra. Zaproponował przy 3 nocach, czwartą gratis. Niestety... chętnie byśmy tu odpoczęli, ale przed nami Albania. Tam chcemy być kilka dni na plaży. Rozmawiałem z Andreasem trochę o caravaningu i o promocji "Safari Beach" na mojej stronie. Zostajemy tu jeszcze jutro.
Dzień 9 - 7.07 - sobota
Jest plan zorganizowania w przyszłym roku zlotu KOMPASU w Czarnogórze na campingu "Safari Beach". Dyrektor firmy, do której należy nie tylko camping, ale i hotele, apartamenty, boiska sportowe, autokary zaproponował nam promocyjne warunki pobytu i atrakcyjny program zlotu...
Dzień 10 - 8.07 - niedziela
Opuszczamy po dwóch dniach Ulcinj, bo przed nami Albania... Ale było tu bardzo miło...
|
Opuszczamy "Safari Beach" |
Droga do granicy z Albanią kręta i wąska, dopiero na ostatnim odcinku się poszerza. Po drodze spotykamy stado osiołków, a przed granicą... korek. Najpierw auta wolno przesuwają się do przodu, a potem jakby wystrzelone z procy... Okazuje się, że celnicy zrobili sobie przerwę w sprawdzaniu aut i kilkadziesiąt samochodów mija granicę bez żadnej kontroli. Nawet pieczątek nie mamy w paszportach...
|
Jedziemy do granicy albańskiej... |
|
a tu zonk... korek |
Jedziemy do Szkodry, ale najpierw chcemy zobaczyć polecane plaże w miejscowości Shiroke, więc widzimy...
|
Plaże w miejscowości Shiroke, może i ładne, ale nawet nie ma się gdzie zatrzymać |
... i jedziemy do Szkodry.
Oznakowania w Albanii są ubogie, więc na wyczucie jedziemy w kierunku centrum i udaje nam się zatrzymać w pobliżu katedry, w której był z pielgrzymką bł. Jan Paweł II. Miły pan, jak nas zobaczył, z chęcią otworzył drzwi katedry i wręczył broszurę. Miły, pierwszy akcent w Albanii.
|
Katolicka katedra w Szkodrze |
|
Nawa główna i ołtarz - Katedra w Szkodrze |
Znów na wyczucie (ani Garmin, ani AutoMapa nie ma większości dróg w Albanii) jedziemy na most w Mesi (Ura e Mesit) - tu pierwszy, ale nie ostatni, kontakt z "jakością" dróg w Albanii.
|
Ura e Mesit |
Za mostem drogowskaz na jakiś zamek, co prawda nie ma o tym nic w przewodnikach, ale spróbować warto. Dróżką (nie drogą!) wjeżdżamy bardzo wysoko, często na "jedynce", na samym szczycie widząc jakieś zabudowania (mało zamkowe), oznaki życia i dziwne "elementy" w oknach... Zawracamy i "szybko" stamtąd zjeżdżamy (jakieś 10km/h)...
|
Dróżka do "zamku" |
|
Hmmm... bez komentarza |
|
"Szybki" zjazd... |
Kolejny punkt programu to wycieczka promem kanionem z miejscowości Koman do Fierze. Ponieważ jest niedziela, a prom płynie tylko raz dziennie ok. 9.30, więc postanawiamy dojechać do Koman, tam przenocować, by rano wypłynąć do Fierze. Dobrze, że tak postanowiliśmy, bo droga do promu kręta i jakości albańskiej (polskie drogi są o niebo lepsze). I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że po dojechaniu do przystani dowiedzieliśmy się, że prom "kaput", bo nie było chętnych i go odwołali. Już nie kursuje na tym odcinku. Super! Czeka nas więc powrót tą samą drogą (innej nie ma). Ale zmęczenie wynagrodziły nam piękne widoki i ciekawy wjazd na przystań. Otóż ostatni kawałek drogi to wyryty w skałach tunel, a za nim zaraz jest przystań i mały parking. Postanowiliśmy od razu wrócić nad morze.
|
Piękne widoki w drodze do Koman |
|
BoXerek i kierowca dają radę |
|
Wjazd na przystań |
|
Gdzie jest prom? |
|
Mały hotelik, restauracja umierają... rzadko kto tu teraz zagląda. |
|
Powrót tym samym tunelem, tą samą drogą. |
Jeszcze na "Safari Beach" dajemy kolegom z Polski namiary GPS na darmową miejscówkę na plaży w Albanii w okolicy Tale. Kierujemy się tam i jedziemy wzdłóż plaży licząc, że spotkamy dwa znajome kampery. Okazuje się, że są dwa kampery i jedno Mitsubishi 4x4, które miało jechać do Dubrovnika, ale pojechało z większymi braćmi do Albanii. Zmęczeni drogą parkujemy już w nocy za kamperami i idziemy spać (N 41*42'14.2" E 019*34'59.51"). Za nami 240km.
|
Nocne parkowanie na plaży |
Dzień 11 - 9.07 - poniedziałek
Ranek wita nas słońcem, brudną plażą (jak to w Albanii), ale pięknym morzem. Kąpiel, opalanko i jedziemy przed południem dalej.
|
Poranek - mini zlot Polaków w Albanii |
|
Brudna plaża... |
|
... i piękne morze |
Poniedziałek zaczął się pięknie nad morzem, więc teraz coś dla ducha. Jedziemy do Durres, zatrzymujemy się na jakimś głównym bulwarze między portem a centrum (N 41,31130* E 019,44638*), gdzie możemy stać do 18.00. potem jest zakaz do 23.00. Zwiedzamy największy na Bałkanach amfiteatr rzymski z II w., łaźnie rzymskie, forum, meczet Faitha... kupujemy chleb (80 LEK) i jemy byrek (40 LEK) (ciasto francuskie nadziewane serem, mięsem lub szpinakiem). 1 euro = 136 LEK.
|
Amfiteatr rzymski z II w. |
|
Meczet Faitha |
|
Łaźnie rzymskie i forum |
|
BoXerek na głównym bulwarze Durres |
Z Durres jedziemy do miejscowości Berat, gdzie podziwiamy ogromny budynek uniwersytetu, wchodzimy na zabytkowy most i spoglądamy na charakterystyczne białe domki z ciemnymi dachami, wznoszące się na wzgórzu.
|
Uniwersytet |
|
Zabytkowy most w Beracie |
|
Charakterystyczne dla miasta białe domy |
Nad miastem góruje zamek, którego najstarsze obwarowania pochodzą z IV w. p.n.e. natomiast większość z XVIII / XIX w. W obrębie murów toczy się normalne życie, jest nawet market. Wstęp 100 LEK.
|
Brama wejściowa na zamek |
Z zamku zjeżdżamy już po zmierzchu, a chcemy dotrzeć do Fier i Apollonii. Jedziemy więc w nocy "żółtą" drogą, ale wspominanej już "jakości" albańskiej. Tak więc prędkość poza terenem zabudowanym wynosi bardzo często 20-30 km/h. Po trudach podróży parkujemy i śpimy w Fier pod Raiffeisen Bank (N 40,72537* E 019,55688*). Dziś przejechaliśmy 235km.
Dzień 12 - 10.07 - wtorek
Rano jedziemy do Apollonii - jednego z ważniejszych miast antycznych, założonych przez Greków w 588 r. p.n.e. - obecnie jest to sporej wielkości park archeologiczny. Wstęp 300 LEK.
|
Na parkingu spotkaliśmy... żółwia |
|
A na ścieżce do zabytków... mnóstwo żółwi |
Z Apollonii, po zimnej coli i mineralnej w restauracji (razem 250 LEK) jedziemy prosto nad morze do polecanego przez kolegę z CT campingu w Ksamil. Ale prosto, to nie znaczy wcale prosto... Najpierw trochę błądzimy we Vlore (ciężko się jeździ bez oznaczeń i nawigacji po tak wielkim mieście), potem przeciskamy się przez bulwary plażowe, następnie czekają nas serpentyny, wysokie podjazdy i strome zjazdy w górach... Widoki wspaniałe!
|
Na serpentynach dość dobrze dają sobie radę... osiołki |
|
Czeka nas taki zjazd |
|
Sesja fotograficzna przed zjazdem |
|
Widoki z trasy |
|
Gołąbki (obiad) na wysokościach |
Wreszcie popołudniu docieramy do Ksamil, bez problemu znajdujemy camping (po drodze już są znaczki z namiotem, a w Ksamil - drugi autocamp po prawej stronie). Zrobiliśmy 205 km.
Gospodarze przemili (normalna cena 7 euro/os; dla Polaków 5 euro/os). A na dzień dobry witają nas tak:
|
Mrożona kawa i zimna woda na powitanie na campingu w Ksamil |
Dzień 13 - 11.07 - środa
No to dziś zasłużony odpoczynek na campingu w Ksamil
(N 39,77784* E 020,00575* -
www.ksamilcaravancamping.com).
Ciężko się odpoczywa przy 41st w cieniu, w środku auta, przy maksymalnie otwartych drzwiach, o godz. 17.00. Czujnik temperatury zewnętrznej w naszym termometrze pokładowym już jakiś czas temu padł. Nic się nie chce cały dzień. Dobrze, że wentylator trochę udaje, że chłodzi. Może za godzinę uda się zejść na plażę. Dlaczego jednak bardziej lubię norweskie klimaty?
Temperatura spadła, można iść na plażę i zostać aż do zachodu słońca...
Dzień 14 - 12.07 -czwartek
Kolejny dzień zaczynamy od starożytnego miasta Butrint (wstęp 700 LEK; otwarte od 8.00 do zmierzchu). Jest to największa atrakcja archeologiczna Albanii.
Zwiedzamy termy rzymskie, masywną wieżę wenecką z XV w., rzymski gimnazjon, pałac episkopalny i baptysterium z V w. Kolejnym niezwykłym zabytkiem wczesnochrześcijańskim jest bazylika z VI w. - zachował się m.in. rząd siedmiometrowych kolumn. Dalej widzimy fortyfikacje z IV w.p.n.e. - Bramę Morską i Bramę Lwią. W miejscu dawnego akropolu są ruiny kościoła z VI w. i zamek wenecki z XIII w. Po drugiej stronie kanału Vivari stoi warowny zamek wybudowany przez Ali Paszę w XIX w.
W zasadzie jesteśmy już blisko granicy greckiej, ale... wracamy w kierunku Gjirokastry, po drodze zatrzymując się przy "niebieskim oku" (wjazd 300 LEK). Siri i Kalter to niezwykły strumień górski, który wybija z podziemnej groty o głębokości ponad 50m. W tym miejscu, wśród starych drzew, woda ma błękitny kolor. Najlepiej widać to około południa. Można tu spotkać też wiele pięknych owadów, motyli...
Docieramy do Gjirokastry i kierujemy się wprost na zamek górujący nad miastem. Widzimy kampera zaparkowanego na dole (parking płatny), ale my wiemy, że można dojechać pod samą bramę zamku. Hmmm... Osobówką zdecydowanie można, BoXerkiem... zdecydowanie też. Parkujemy więc pod samym zamkiem (bezpłatnie).
Pierwsze fortyfikacje wzniesiono tu w III w.p.n.e., ale obecna cytadela jest dziełem wspomnianego już Ali Paszy i pochodzi z XIX w. - miała charakter obronny, a zarazem była więzieniem. Ciekawostką jest, znajdujący się na zamku, a strącony w latach 50-tych przez komunistów, amerykański odrzutowiec - marny symbol potęgi reżimu.
Stąd postanawiamy jechać do Macedonii przez... Grecję. Tak też robimy, a ponieważ niedaleko są Meteory to jedziemy je zobaczyć. Udaje nam się podziwiać te "wiszące" klasztory o zachodzie słońca. Tu też jemy kolację w Tawernie Meteora (musaka - zapiekanka z jajek, ziemniaków, mięsa i warzyw). Tu też idziemy spać (na placu przy kończących się torach kolejowych N 39,70472* E 021,62231*). Dziś przejechaliśmy 300 km.
|
Musaka |
Dzień 15 - 13.07 -piątek
Następnego dnia, dość wcześnie rano wyruszamy w kierunku Macedonii. Zatrzymujemy się jeszcze przy jednym moście...
Granica przekroczona "bezboleśnie", więc można zjeść śniadanie. Następnie kierujemy się do Bitoli - ruiny starożytnego miasta Heraclea widać jak na dłoni, więc pstrykamy tylko fotkę, a ponieważ po mieście ciężko się jeździ i nie ma gdzie zaparkować, to jedziemy do Stobi.
|
Heraclea |
W miejscowości Prilep wymieniamy euro na denary macedońskie (1 euro = ok. 60 DM), pijemy w restauracji mrożoną kawę, robimy zakupy w markecie i jedziemy dalej.
Stobi to najciekawsze ruiny starożytnego miasta w Macedonii. Oznakowania w Macedonii ogólnie kiepskie, ale żeby nie postawić drogowskazu do takiej atrakcji turystycznej, to duże zaniedbanie. Oznaczenia są z głównej drogi tranzytowej do Grecji E75. Od strony Prilepu oznaczeń nie ma. Trzeba wjechać na E75 w kierunku Salonik i po kilku kilometrach jest zjazd na Stobi. Miasto robi wrażenie.
Tą samą drogą, przez Bitolę, wracamy nad Jezioro Ochrydzkie. Wjeżdżamy do Ochrydy i zatrzymujemy się przy ul. Partizanskiej (N 41,10894* E 020,80805*) - idziemy bulwarem, podziwiając życie miasta wieczorową porą. W dość zatłoczonej, ale chyba znanej restauracji Belweder zamawiamy kolację. Podziwiamy też piękny występ regionalnego zespołu tanecznego i miejscowej kapeli. Powrót i idziemy spać. W końcu dziś za nami 505 km.
Dzień 16 - 14.07 - sobota
Rano, po śniadaniu, idziemy zwiedzać Ochrydę (Ohrid). Urzeka architekturą i położeniem na wzgórzach wokół jeziora. Uliczki są ciasne i wąskie, a miasto pełne zabytków. Z daleka widać wzgórze Plaośnik, a pod nim ruiny teatru rzymskiego z II w.p.n.e. Niedaleko Górnej Bramy z półokrągłym łukiem wjazdowym znajduje się cerkiew św. Bogurodzicy Perivleptos i św. Klimenta. Obok znajduje się nowoczesny budynek arcybiskupstwa ochrydzkiego. Stąd wracamy Górną Bramą do miasta i idziemy na targ.
|
Meczet Zejnen Abedin |
|
Górna Brama |
|
Teatr rzymski |
|
Cerkiew św. Bogurodzicy Perivleptos i św. Klimenta |
|
Widok na miasto spod cerkwi |
|
Wejście do cerkwi św. Bogurodzicy |
|
Targ w tureckiej części miasta |
|
Hmmm... przenośna (polowa) kaplica prawosławna na promenadzie |
|
Ślub - młodzi i goście płyną do klasztoru św. Nauma |
|
Pomnik św. Klimenta na promenadzie |
|
Widok na miasto z nadmorskiej promenady Kej Marsal Tito |
Jedziemy do klasztoru św. Nauma blisko granicy albańskiej (parking 150DM), podziwiamy klasztor i kosztujemy w restauracji miejscowej potrawy - travce gravce (talerz fasoli - 100DM). Nocleg na autocampingu Ljubanista. Kąpiel w jeziorze i odpoczynek. Sanitariaty powalają (dosłownie! - nie zamieszczam zdjęć, by nie psuć tej relacji - jeśli ktoś chce fotki to prześlę mailem), ale to podobno "standard" w Macedonii...
|
Restauracja przy klasztorze św. Nauma zachęca radośnie klientów |
|
Wejście do innej restauracji |
|
Klasztor św. Nauma |
Zdecydowanie dużo lepiej od sanitariatów wygląda zachód słońca nad Jeziorem Ochrydzkim.
Idziemy spać. Dziś zrobiliśmy tylko 35km.
Dzień 17 - 15.07 - niedziela
Rano wracamy do Ochrydy, by zobaczyć jeszcze stare miasto, cerkiew św. Zofii - najbardziej niezwykłą świątynię tego miasta oraz charakterystyczną cerkiew św. Jana Kaneo na tle błękitu nieba i morza...
Po drodze widzimy jeszcze "Muzeum na wodzie"...
|
"Muzeum na wodzie" |
|
Cerkiew św. Zofii |
|
Cerkiew św. Jana Kaneo |
Po zwiedzaniu czas coś przekąsić. Na drogę kupujemy byrek (ciasto francuskie nadziewane mięsem, serem lub szpinakiem) = 40DM.
Z Ochrydy jedziemy w do kanionu rzeki Matka, ale nie jedziemy autostradą, lecz malowniczą drogą 418, a potem 409, wjeżdżając na wysokość ponad 1300 mnpm.
Kanion rzeki Matka (jest możliwość wykupienia przejażdżki łodzią kanionem do jaskimi - ok. 1h - 300DM)
Dojeżdżamy do Skopje - stolicy Macedonii. Ogromne miasto, szerokie arterie i żadnych aut zaparkowanych przy głównych ulicach. Blisko centrum też ciężko zaparkować. Udaje nam się zatrzymać na parkingu stacji LUKOIL (na wylocie w kierunku Serbii), gdzie jest wifi (można wreszcie uzupełnić relację) i gdzie chyba możemy przenocować. Dziś za nami 240km. Tak mija niedziela.
Dzień 18 - 16.07 - poniedziałek
Ruszamy w kierunku granicy serbskiej, którą szybko przejeżdżamy. Stąd kierujemy się na północny wschód do kanionu rzeki Djerdap (Dunaj). Jedziemy bezpłatną częścią autostrady aż do Leskovaca, a stamtąd kawałkiem płatnej, by wreszcie zobaczyć trochę Serbii zza drogi. Na bramce płacimy 2,50 euro, ale pani pyta dlaczego chcemy jechać tędy skoro wygodniej autostradą? Odpowiedzieliśmy, że chcemy zobaczyć trochę ich kraju i dostać się do kanionu rzeki Djerdap. Pani z troską zapytała, czy mamy paliwo, więc powiedzieliśmy, że bak jest pełny. Trochę zdziwiona takimi turystami życzyła nam szczęśliwej podróży. Tu jednak potrzebna będzie kontrola nawigacji zwykłą mapą.
Droga nie okazała się taka zła - mieliśmy już doświadczenie dróg albańskich.
Dojechaliśmy do kanionu. Widoki przepiękne. Od miejscowości Donji Milanovac, która powstała w 1971 roku, gdyż pierwotną lokalizację zalał Dunaj, po powstaniu zapory, jedziemy w kierunku granicy z Rumunią (na zaporze).
|
Most od miejscowości Mosna w kierunku Donji Milanovac |
|
Djerdap na wysokości miejscowości Mosna |
|
Donji Milanovac |
|
Ciekawe "jajko" w drodze do granicy |
Dojeżdżamy do granicy na zaporze, przejście serbskie szybko i bezproblemowo. Wjeżdżamy na most, mijamy kilka stojących TIRów i ustawiamy się w długiej kolejce. Auta (przeważnie rumuńskie) przesuwają się wolno do przodu. Ludzie nie zapalają silników tylko przepychają auta w kolejce. W pewnym momencie podchodzi do nas Rumun i mówi, że nie musimy tu stać i że powinniśmy ominąć te auta z lewej strony i dojechać do przejścia. Tak też robimy... Mijamy auta z rejestracjami rumuńskimi, francuskimi, niemieckimi, austriackimi... Dojeżdżamy do przejścia, a pan w mundurze kieruje nas na pusty lewy pas. Dojeżdżamy do bramki z napisem CD i stajemy przed czerwonym światłem STOP. Celnik zostawia rząd osobówek i podchodzi do nas. Sprawdza paszporty i karze jechać na stanowisko kontroli celnej. Tam pani nakazuje nam otworzyć tylne drzwi, sprawdza co jest w środku auta i życzy udanej drogi. A dziesiątki osobówek dalej stoją w kolejce... Czemu my przejechaliśmy tędy? Nie wiem.
Zachód słońca zastaje nas w Rumunii, a do campingu jeszcze ponad 200km.
Ponieważ w Rumunii jest zmiana czasu o godzinę do przodu, postanawiamy nie wjeżdżać na camping po północy, lecz śpimy przed Orastie na stacji ARAL przy drodze DN7 (przy stacji stoi patrol drogówki, więc czujemy się bezpiecznie - N 45,84106* E 023,16426*). Dziś był ciężki dzień przejazdu przez całą Serbię. Za nami 660 km.
Dzień 19 - 17.07 - wtorek
Dziś postanawiamy odpocząć. Zakupy w Orastie (przy trasie DN7 jest Kauffland i Lidl) i jedziemy do znanego nam z zeszłego roku campingu w Aurel Vlaicu (
http://www.campingaurelvlaicu.ro/ N 45°54‘8" E 23°16‘33"). Przejechaliśmy niecałe 20 km. Na camping wjechaliśmy ok. 10.30 naszego czasu (w Rumunii 11.30). Zostajemy tu i odpoczywamy do jutra. Po wczorajszym "maratonie" nam się należy ;)
|
Zmienił się wjazd na camping i sanitariaty. Na lepsze! |
Od południa camping nabiera życia. Przyjechało kilka kamperów i kilka samochodów z namiotami. Rejestracje z Francji, Holandii i Niemiec. Dzień żegna nas pięknym zachodem słońca. Ciekawostka: na stole butelka Fanty SHOKATA - nie do kupienia w wielu krajach Europy, ale na Bałkanach jak najbardziej. Cena w Macedonii - 65-75 DM.
Dzień 20 - 18.07 - środa
Wyjeżdżamy z Auriel Vlaicu dość wcześnie, ale tak, by już móc wymienić w Sebes pieniądze w banku i zatankować. 1 euro = 4,51 lei; 100zł = 104 leje. Z Sebes skręcamy na Transalpinę DN67C. Dużo lepiej wygląda niż w zeszłym roku, prawie na całości jest asfalt i betonowe zabezpieczenia. Jednak nadal jest to jeden wielki plac budowy.
|
Początek Transalpiny, czas na śniadanie |
|
Na wysokości 1000 mnpm czekamy, aż koparka odjedzie, by móc przejechać |
|
Na Transalpinie |
|
Plac budowy nie zmienił się, na szczęście jest sucho |
|
Tu w zeszłym roku zawracaliśmy, teraz jest piękny asfalt,... |
|
...ale część drogi jeszcze tak wygląda |
Dojeżdżamy do rozwidlenia i skręcamy w lewo, kierując się drogą DN7A w kierunku Curtea de Arges. Też częściowo remontowana, ale spokojniejsza niż Transalpina, mimo że wyjeżdżamy na ponad 1500 mnpm. Dzięki temu kilka ładnych widoczków.
|
Jedziemy z Transalpiny na Drogę Transfogaraską |
|
Na wysokości prawie 1500 mnpm |
|
Można spotkać takie "mobilne pasieki" i za 10 lei kupić słoiczek miodu |
Dzień kończymy Trasą Transfogaraską DN7C wyjeżdżając od południowej strony na szczyt ponad 2000 mnpm. Po drodze Zamek Draculi i potężna tama.
|
Zamek Draculi |
|
Obiad pod zamkiem (dosłownie) |
|
Dojeżdżamy powoli do tamy od strony południowej |
|
Widok z tamy |
|
Na DN7C |
|
Już niedaleko szczyt |
|
Rumuńsko-polskie spotkanie karawaningowe na prawie 2000 mnpm |
|
Największa wysokość była w tunelu 2063 mnpm. Tu już jesteśmy za - na parkingu |
|
Widok ze szczytu |
|
Kolejny zestaw wjeżdża pod górę - prowadzi... kobieta |
|
Takie widoki mamy z okna BoXerka |
|
Na Drodze Transfogaraskiej DN7C |
|
Już zjechaliśmy z największych serpentyn |
Zjechaliśmy z Trasy Transfogaraskiej na camping w Carcie (
http://www.campingdeoudewilg.nl/
N 45°47‘33" E 24°34‘24"). Kolacja, relacja i idziemy spać. Za nami 390 km.
Po 20 dniach zrobiliśmy 5140 km.
Dzień 21 - 19.07 - czwartek
Z Carty przez Sibiu, Sighisoarę, Targu Mures, jedziemy w kierunku Bukowiny (na północny wschód Rumunii). To chyba będzie najcięższy dzień podróży, jeśli chodzi o jazdę. Niestety prawie cały czas jechaliśmy drogami, które były w remoncie, ale nie kawałki dróg, tylko całe drogi DN15, DN15A, DN16, DN13. Jeden pas zwężony, dziury, maszyny, itd... Po drodze zwiedzamy kilka ciekawych miejsc. Wreszcie, po pięknym zachodzie słońca, z widokiem na lasy Bukowiny z wysokości 1100 mnpm, udało nam się dojechać do Vatra Dornei. Wcześniej zatankowaliśmy auto do pełna 5,61 lei/l. Noc na parkingu przy kompleksie turystycznym w centrum miejscowości (N 47*20'39.381" E 025*21'15.629").
|
Kościół warowny na drodze DN15 |
|
Kościół warowny w Varea Viilor |
|
Medias |
|
Medias |
|
Medias |
|
Medias - rynek |
|
Widok na Biertan |
|
Biertan - kolejny warowny kościół |
|
Kościół przy drodze DN15A |
|
Zachód słońca na Bukowinie |
|
Jeszcze kawałek drogi przed nami... |
Dzień 22 - 20.07 - piątek
Wyjeżdżamy na północ Rumunii, aby zwiedzić Bukowinę i Maramures. Jedziemy drogą DN18 po drodze mijając taki kościółek,
a potem, w miejscowości Carlibaba zatrzymujemy się, by zobaczyć taką świątynię
Śniadanie jemy na wysokości 1400 mnpm, przy okazji spotykając rodaków w osobówkach (jakiś czas jechaliśmy wspólnie omijając sprawnie dziury w drodze) oraz ekipę kilku aut 4x4, którzy jednak rzadko w Rumunii jeżdżą asfaltem...
Zjeżdżamy do miejscowości Bogdan Voda (pomnik ku jego czci) podziwiając nową bazylikę i stary kościół.
Z głównej drogi skręcamy w lewo, by w miejscowości Ieud obejrzeć cmentarz i znajdujący się na nim kościół z XIVw. oraz nowy monaster.
Wracamy z powrotem na DN18 i jedziemy do Barsany, tam oglądamy duży kompleks klasztorny.
Jeszcze tylko rzut okiem na Sighetu Marmatiei...
... i jedziemy na camping w Breb (N 47*44'46.3" E 023*53'36.8"
http://baboumaramures.com/). Dojazd na camping bardzo ciężki dla małego kampera, ale może ktoś z przyczepą też się odważy tu wjechać. My widzimy tu tylko 4 namioty. Cisza i spokój. Takiego odpoczynku nam dziś potrzeba po 210 km.
Ponieważ rumuńskie (w większości holenderskie) campingi w Aurel Vlaicu, Carcie i Mamaia zostały przeze mnie zilustrowane w relacji: Rumunia 2011, więc czas na fotki z campingu w Breb:
Tak jak pisałem wcześniej dojazd bardzo trudny, ale sam camping godny polecenia.
Dzień 23 - 21.07 - sobota
Dziś jedziemy już w kierunku Polski. W miejscowości Vadu Izei, przez którą po raz kolejny przejeżdżamy, szukamy polecanych w przewodnikach domów o oryginalnej zabudowie regionalnej. Trzeba z głównej drogi zjechać na boczne szutrowe i można zobaczyć kilka ciekawych zabudowań.
Jedziemy do Sapanty zobaczyć "Wesoły cmentarz". Po drodze zjeżdżamy obejrzeć monaster - jak się okazuje jest to nowo budowany kompleks.
"Wesoły cmentarz" z niebieskimi nagrobkami ukazującymi wizerunki zmarłych oraz śmieszne historyjki z ich życia wygląda naprawdę radośnie. Nie znając rumuńskiego nie rozumieliśmy tych opowieści, ale uśmiechnięte twarze miejscowych turystów wskazywały na radosną twórczość. Był nawet nagrobek człowieka robiącego te niebieskie nagrobki. Groby są nawet z 2010 roku i są one tradycyjne...
Do granicy jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, a w jednej miejscowości ciekawe, nowe wille - wśród nich taka budowla.
Przekraczamy granicę jedną, drugą i szukamy miejsca na nocleg. jak się okazuje nocujemy w Jaśle na stacji benzynowej Grosar. Za nami 480 km.
Dzień 24 - 22.07 - niedziela
To w zasadzie koniec naszej pięknej wyprawy. Wracamy w świętokrzyskie. Licznik pokazuje przejechane równe 6500km.
Czas na małe podsumowanie... Bałkany są bardzo otwarte na turystów i życzliwe dla karawaningowców. Poza Chorwacją, gdzie trzeba nocować na campingach (chyba, że się parkuje dostawczakiem), we wszystkich krajach nie było problemu z zaparkowaniem na parkingu, czy przy stacji benzynowej. Na przejściach granicznych kampery są traktowane przyjaźnie i nie ma problemu z odprawą. Policja chętnie pomaga turystom i nie zatrzymuje obcych rejestracji. Powieszona na BoXerku polska flaga sprawiała, że nawet w Albanii mogliśmy usłyszeć "Polska! Jak się masz?" To miłe.
Podobnie na campingach - dużo życzliwości (a nawet rabaty) dla Polaków. Mało rejestracji polskich w tamtych stronach, więc są to kraje jeszcze przez Polaków nieodkryte.
Ceny produktów w sklepach wszędzie podobne do cen w Polsce.
Minusy to: jakość dróg w Albanii i remonty dróg w Rumunii. To na pewno utrudniało jazdę i było męczące.
Podsumowanie:
Ilość dni: 24
Ilość kilometrów: 6500
Koszt paliwa: 3150 zł
Koszt noclegów na campingach (9): 460 zł
Koszt całości wyprawy: paliwo, winietki, opłaty drogowe, ubezpieczenie zdrowotne, jedzenie, bilety wstępu, parkingi, campingi = 6000 zł
Zdjęcia z wyprawy:
witam
OdpowiedzUsuńa dlaczego to kolega się na forum karawaning.pl nie pochwali planami, niedawno wróciłem z Serbii i chętnie pomogę,
relacja dopiero się pisze, ale w Serbii i tak jest wiele więcej do obejrzenia:
http://forum.karawaning.pl/topic/10304-serbia-2012/
pozdrawiam
JINX_Sanok
Piękne fotki szkoda tylko że małe.
OdpowiedzUsuńPiękna relacja.
:-)
Jinx poczytaj sobie na www.kompasklub.pl :-)
No to fajną masz wycieczkę braciszku. U nas na przemian grzeje i burze. Pozdrowienia od całej rodzinki.
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrowienia dla Rodzinki, Przyjaciół i Znajomych oraz dla wszystkich moich Czytelników.
OdpowiedzUsuńSławcio, trzeba kliknąć na fotkę i otwiera się album. Przy tym wifi, które "łapię" w czasie wyprawy przesłanie zdjęć 800x600 zajmuje i tak trochę czasu.
Trzymamy kciuki i prosimy o więcej.
OdpowiedzUsuńJak zwykle piękne zdjęcia.Oby tak dalej. A na upały najlepiej wspomnieć... naszą mroźną zimę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszych wojażach.
A my jutro nad jeziora.Jak zwykle. Pozdrawiam całą ekipę.A+W.
Czytamy z zainteresowaniem - fotki fajne. U nas upały i burze nie ustają. Pozdrowienia od braciszka i rodzinki. Dobrze że masz internet i w miarę na bieżąco piszesz. Udanego dalszego urlopu. :)
OdpowiedzUsuńZ tymi gangami rumuńskimi to chyba jakiś żart?
OdpowiedzUsuńRelacja bardzo przyjemna.
Nie wiem czy żart, ale kilka osób o tym pisało. Miałem jechać przez Serbię i kilka dni tam spędzić. Teraz wracając będę spał w Macedonii, a przez Serbię przejadę w jeden dzień na kemping w Rumunii.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka dla podziwiających piękno;), cieszy,że możesz realizować swoje plany i marzenia, myślę,ze warto.Super,że jesteście zadowoleni i szczęśliwi. Dzięki za piękne krajobrazy,bezpiecznej dalszej drogi i dobrych ludzi;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z Buska i życzę powodzenia na dalszą część wyprawy!! Magda
OdpowiedzUsuńNo super jak zawsze. Pisz,pisz wklejaj foty i namiary. My planujemy Durres w drugiej połowie sierpnia.Szukamy campu na plaży bo jedziemy na kilka zestawów i to z urwisami. Trochę mnie zmartwiłeś tym brudem na albańskiej plaży ale czytałem, że są też miejsca czyste. Może znajdę jeszcze u Ciebie opis,że na takie trafiłeś w Albanii. Pozdrowionka i dużo ochłody życzę .Adam Jawor_ek
OdpowiedzUsuńDzięki za piękne komentarze i życzenia.
OdpowiedzUsuńAdam, na pewno są plaże czyste w miejscowościach typowo turystycznych. W każdym razie zdecydowanie jest bardziej czysto na plażach prywatnych. Jadąc na południe widzieliśmy przy plaży kempingi, ale rzadko. Polecam Wam Czarnogórę i "Safari Beach" w Ulcinj. W kilka zestawów na więcej dni możesz zbić cenę. Powołaj się na mnie ;-) Pozdrawiam.
NICKT jak zwykle super relacja, zdjęcia ekstra, pozazdrościć wyprawy.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej podróży. Szerokości! I wracajcie szczesliwie. Pozdrowieni Pawel J
OdpowiedzUsuńPiękna wyprawa. Jak zwykle piękne zdjęcia. I powiem Ci, że Boxerek w południowym słońcu prezentuje się jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z opolskiego
Kocer
Dzięki, dziś w południe znów dostaliśmy orzeźwiającą kawę mrożoną od właścicielki campingu. Pomogła na chwilę, bo temperatury w cieniu wahają się w okolicach 40-43st...
OdpowiedzUsuń40-43 st - całkiem nieźle... Gdzie te Twoje cirrusy??? Byłoby bardziej znośnie.
OdpowiedzUsuńdla takich widoków i takich wrażeń warto przetrwać nawet te temperatury;)zdjęcia ostatnie śliczne.Uwielbiam wschody i zachody nad wodą, choć mam lenia do wczesnych pobudek;)Mnóstwa orzeźwiających klimatów;)Jak jest gorąco,Mariusz, pije się cieple napoje, wtedy organizm dostaje "cynk" do chłodzenia ciepłoty ciała;) spróbuj...
OdpowiedzUsuńA my tu narzekaliśmy w Małopolsce jak temperatury dochodziły do 35st. Dziś (tj.czwartek) tylko 22st - nareszcie trochę ochłody. Pozdrowienia od braciszka i rodzinki :)
OdpowiedzUsuńJa wymiękam. Aż żal serce ściska, że mnie tam nie ma.Magda M.
OdpowiedzUsuńFajnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy!
Widzę że znów masz Internet. Pozdrowionka od braciszka i rodzinki. A tak w ogóle kiedy koniec podróży, kiedy wracasz do Polski?
OdpowiedzUsuńFajnie Wam było:)
OdpowiedzUsuńPaweł
Mogę powiedziec tylko tyle......SUPER
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy